Życie to zagadka
Konstrukcja utworu pod pewnym względem przypomina komedię dell’arte. Na scenie poznajemy czterech bohaterów. Daniel Wielorak jest powszechnie rozpoznawalnym aktorem-celebrytą. Zarabia bardzo dobre pieniądze, jest bohaterem pism plotkarskich, posiada piękny dom. U boku ma atrakcyjną żonę, zaufanego impresaria i prywatną, ponętną sekretarkę. Na pozór jest zawodowo i osobiście spełniony, jednak nie da się ukryć, że jego życie uczuciowe jest puste. Żona romansuje z jego impresariem, na domiar złego ten oszukuje go w rozliczeniach, a sam romansuje z asystentką, która z trudem znosi nieustanne do niej zaloty. Jego życie wydaje się farsą. Nieoczekiwanie do willi gwiazdora trafia uciekinier z pobliskiego więzienia – nonszalancki i niestroniący od kobiet Stasiek, łudząco podobny do słynnego Daniela Wieloraka. Nie jest niebezpiecznym recydywistą, tylko wielokrotnym bigamistą. Asystentka Wieloraka, Dorota szybko ulega jego urokowi i wkrótce wymyśla niezwykły plan, w który nieświadomie wciąga resztę domowników, a nawet samego Daniela. Życie miłosne bohaterów to totalna klapa, ale jest ciekawie. Spektakl ani mądry, ani diagnostyczny, za to zabawny i pocieszny – przy dialogach można naprawdę się ubawić. Najbardziej dosadny w tym spektaklu jest język, którym porozumiewają się bohaterowie. Autor spektaklu bada kobiecy i męski punkt widzenia moralności. Świat relacji damsko-męskich prezentuje nam jako nieco zakłamany i powierzchowny, z zaznaczeniem tego, że warto docenić i pielęgnować to, co mamy. Spektakl pokazuje również, jak nieodgadniona jest nasza przyszłość i że nie warto planować, bowiem życie zaskakuje wymyślnymi scenariuszami.
W prowadzeniu poszczególnych postaci widoczna jest także, lub przede wszystkim, dobra reżyseria. Jasno podkreślone są ich uczucia. Atmosferę podgrzewały Ewa Kuklińska i znakomita Olga Borys. Równie dobrze zaprezentowali się panowie występujący w spektaklu – doskonale wypadł Krzysztof Ibisz, aktor o bardzo dobrym warsztacie scenicznym, odtworzył postać autentycznie, zagrał z wielką swobodą i naturalną lekkością. Z kolei Michał Milowicz umiejętnie wcielił się w inicjatora całej farsy, pozornie poczciwego, a w rzeczywistości zdeprawowanego lubieżnika. Wszyscy zaprezentowali się z powodzeniem, ale także bardzo dobrze współpracowali ze sobą na scenie. Znakomicie sprawdziła się też prosta, funkcjonalna, wpisująca się w nasze czasy scenografia autorstwa Małgorzaty Filipiak-Kwiatkowskiej, która stworzyła także kostiumy. Przesłanie spektaklu można sprowadzić do maksymy: „Życie potrafi wymyślać najbardziej szalone rozwiązania.”. "Przebój sezonu" z całą pewnością zachęca do tego, by niczego nie planować na siłę, tylko powierzyć życie losowi.
Marta Hoffmann
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj