W „Batorym” się rodzi!
Zmiany w otwockim „Batorym” to nie tylko nagłaśniana sprawa roszad kadrowych. Im więcej słów, tym więcej wylewa się jadu, tym więcej wątpliwości, gdybań i niedopowiedzeń. Czy słusznie? Najłatwiej znaleźć sensację, bo gwarantuje największą „oglądalność”. Ale zmiany w szpitalu – o wiele ważniejsze dla pacjentów – trwają i to o nich warto pisać. Bo mają największy wpływ na zdrowie nasze i naszych dzieci, o czym w dzisiejszym artykule, a właściwie wywiadzie specjalnie dla Halootwock.
Dziś kończy pan karierę na stanowisku pełniącego obowiązki prezesa. Czy to oznacza również koniec pańskiej kariery w szpitalu?
-Absolutnie nie! Po prostu funkcja ta była zastępstwem, a ponieważ dziś odchodzi dotychczasowa prezes, Ewa Pełeczyńska żegna się z nami, więc nie będę miał kogo zastępować. Oznacza to w moim przypadku formalną zmianę stanowiska, a nie rezygnację z pracy. Dla pacjentek to nawet lepiej, bo będę mógł cały czas i zdolności poświęcić im i oddziałowi ginekologicznemu, którego jestem ordynatorem.
A co z kwestiami administracyjnymi?
-Jeśli o to chodzi, to tzw. ciągłość decyzyjna zostanie zachowana. Moja rola sprowadzała się właśnie do „pilnowania” bieżących kwestii administracyjnych i formalnych, a nie forsowania swoich dalekosiężnych wizji szpitala, jak się mogłoby komuś wydawać. Teraz tę rolę przejmie tymczasowo inna osoba, a docelowo nowy prezes wyłoniony zostanie w trakcie konkursu. Zaznaczam, że w żaden sposób praca szpitala na tym nie cierpi, to nie kwestie organizacji pracy szpitala, ale administracji.
A dla pana, jako lekarza, oznacza to…
-Poświęcenie się w stu procentach temu, po co tu przyszedłem – oddziałowi ginekologicznemu i pacjentkom. To nie tylko nadzór, opieka, przeprowadzanie operacji, to również dbanie o rozwój oddziału, zapewnienie świadczeń na najwyższym poziomie, rozszerzanie wachlarza usług. A zależy mi na tym, żeby nie tylko być na poziomie szpitali stołecznych, ale na o wiele wyższym. Zresztą już teraz – patrząc na moje wcześniejsze doświadczenia – jest dużo lepiej niż w popularnych placówkach w Warszawie.
Otwock lepszy niż Warszawa?
-To, że mamy mniejszy oddział ginekologiczny niż szpitale warszawskie to akurat duży plus. Przyszłe mamy i te już rodzące mogą czuć się o wiele bardziej komfortowo już od momentu przyjęcia na oddział. Tu nie czeka się po kilka godzin, jak np. na Madalińskiego, kobiety są przyjmowane od razu. Kolejna rzecz, że jest tu bardziej „kameralnie”, komfortowo. Nie negujemy tu życzeń i nie narzucamy „jedynych słusznych rozwiązań”, bo każda kobieta jest inna, inne są też potrzeby. Staramy się im sprostać i stąd stałe wzbogacanie oferty oraz zaplecza medycznego, urządzeń i przede wszystkim – zapewnienie jak najlepszego personelu. Właśnie dlatego też wprowadziliśmy możliwość znieczulenia porodowego na życzenie.
No właśnie – jeszcze rok czy dwa temu w raporcie fundacji „Rodzić po ludzku” otwocka ginekologia zebrała bardzo niepochlebne opinie… Czy coś się zmieniło?
-Zmieniło się bardzo wiele i wiele się zmienia. Widziałem ten raport, zresztą jest dostępny na stronach Fundacji. Szczerze się nim zaniepokoiłem, ale to też był bodziec do wprowadzania zmian, a o zmianach dziś właśnie rozmawiamy. W tej chwili z dumą mogę powiedzieć, że odwiedzające nas panie z Fundacji same są pozytywnie zaskoczone poziomem naszego oddziału i jestem przekonany, że kolejny raport będzie miał zupełnie inne brzmienie.
Pojawiły się zarzuty, w dodatku cytowano pana, jakoby większa część drogiego sprzętu medycznego i diagnostycznego była kupiona bez przemyślenia, że ten sprzęt jest niepotrzebny i po prostu leży…
-Czytałem to i sam się dziwię, jak można zamieścić cytat z mojej wypowiedzi, której nie udzieliłem. Świetnie, że pan o to pyta, bo mogę teraz to wyjaśnić. To nie były moje słowa, a słowa jednej z pracownic oddziału, nawet ciężko powiedzieć, czy nie przekręcone tylko po to, żeby wywołać sensację albo kogoś zdyskredytować.
No dobrze, co więc ze sprzętem wartym miliony, który podobno jest nieużywany?
-Dokładniej to wartym około 13 milionów. Zamieszanie może wynikać z prostej rzeczy – w ostatnim czasie szpital miał 4 prezesów, wiec trudno, by wdrożyć jakikolwiek długoterminowy plan rozwoju. Stąd może zarzuty. Ale nie jest tak, że sprzęt leży. Owszem, może niewielka część w tej chwili nie jest wykorzystywana zbyt często, ale nie były i nie będą to zakupy „na marne”. To jest bardzo jednostronne i boli, jak się czyta słowa, że to zmarnowane pieniądze, niepotrzebny zakup… Powiem więcej, mamy w planach – tu na ginekologii i internie – rozbudowę, i na pewno tego sprzętu przybędzie, żeby stworzyć jak najlepsze warunki do diagnozy i leczenia. Chcę też zorganizować tu onkologię z prawdziwego zdarzenia, nie tylko onkologię ginekologiczną; zresztą ten proces już trwa. Będziemy mieli na przykład nowoczesny mammograf, nowoczesne „ramię C”, tomograf komputerowy, bez którego dokładne diagnozowanie byłoby bardzo utrudnione…
Skoro rozmawiamy już o rozbudowie, sam pan powiedział, że ten proces trwa, jakie więc są plany?
-Do tej pory rozbudowa miała na celu podniesienie jakości poprzez wykwalifikowany personel, nowe urządzenia. Na chwilę obecną zaczynamy realizację kolejnych planów – fizycznie i dosłownie – remontu i przebudowy całego oddziału ginekologii i po części bloku operacyjnego. Dziś lub w poniedziałek zostanie ogłoszony przetarg, a w maju chcielibyśmy zacząć prace.
Skąd fundusze? Bo przecież to nie będzie kosztować mało.
-Część funduszy mamy z powiatu, a część to już darowizna prywatnego sponsora. Nie mogę zdradzić kto to taki, ale powiem tylko, że sponsor pochodzi z naszego powiatu. Fundusze są więc zabezpieczone, a niedługo będziemy wybierać wykonawcę.
Czy po remontach będzie można rodzić w komfortowych warunkach?
-Można i teraz. Z czystym sumieniem mogę się pochwalić stanem naszej ginekologii i położnictwa, tak więc zachęcamy przyszłe mamy do odwiedzenia nas. Bo oczywiście z redakcją Halootwock na pewno się zobaczymy wkrótce już tu, na oddziale…
Nam się akurat narodziny nie szykują….
Ale z pewnością waszym czytelnikom tak. Więc zapraszam was z kamerą, chętnie pokażę, jak to wszystko wygląda. Naprawdę jestem dumny z naszego oddziału i dumny z tego, że w niczym nie ustępuje tym warszawskim, a pod pewnymi względami, jak czas oczekiwania i komfort – na pewno wiele z nich przewyższa.
Na zakończenie więc – bo media alarmują o niskim wskaźniku urodzeń – jak to wygląda w Otwocku?
-Nie mam danych za styczeń tego roku, ale w latach ubiegłych na naszym oddziale rodziło się około 1000 dzieci rocznie. Na tę chwilę możliwości naszego oddziału pozwolą na przyjęcie na świat 2000 dzieci w naprawdę świetnych warunkach. Dodatkowo prowadzimy również szkoły rodzenia, konsultacje i inne, więc opieka nad mamami i ich dziećmi zaczyna się dosłownie już od momentu zdiagnozowania ciąży, i nie trzeba szukać gdzie indziej.
Więc – kochane mamy – zapraszamy do Otwockiego „Batorego”?
-Jak najbardziej – zapraszam Panie serdecznie!
fot. domena publiczna
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj