Truskawkowy biznes
Miliony osób doświadczyło, doświadcza i długo jeszcze będzie doświadczać na własnej skórze skutki epidemii COVID takie jak: zwolnienia z pracy, redukcje czasu pracy, obniżki wynagrodzeń. Teraz jednak pojawia się szansa na to, żeby „podreperować” domowy budżet albo zarobić na wakacyjny wyjazd. A wiąże się to właśnie ze skutkami epidemii.
W ostatnich latach plantatorzy warzyw i owoców bazowali przy zbiorach na pracownikach zza wschodniej granicy. W tym roku – plony już dojrzewają, ale zbierać ich nie ma komu. Najlepszym przykładem są truskawki. Nasze polskie pojawiły się w sklepach i bazarach dosłownie 2 tygodnie temu, a ceny za łubiankę (ok. 2kg) przerażają - kształtują się na poziomie 35-45 złotych.
Wysokie ceny są w dużej mierze spowodowane tym, że są to „nowalijki”, ale również brakiem pracowników do zbiorów. Ponieważ granice pozostają zamknięte – pojawiła się wielka szansa dla wszystkich, którzy chcą dorobić lub po prostu zarobić na życie, bo nie mają innej pracy. 300 złotych dniówki, o których wspomnieliśmy na wstępie to nie żart! Właśnie taki zarobek deklaruje pani Małgorzata – plantatorka i właścicielka skupu w małej miejscowości w okolicach Zwolenia. Warunek jest jeden – kto chce zarobić, musi sumiennie pracować. W naszym powiecie również ciągle poszukiwani są pracownicy do zbiorów pomidorów i ogórków, a niedługo zacznie się sezon na czereśnie. Chęć przyjęcia pracowników deklaruje również pan Paweł, rolnik z okolic Janowa. On też odczuwa skutki zamknięcia granic i chociaż część pracowników została, to jednak zarówno on i jego znajomi czekają na nowych.
A jak to jest z chęciami wśród nas? Wiele osób tak się przyzwyczaiło do swoich stanowisk, że nawet nie myśli o podjęciu pracy fizycznej. W związku z tym, pobierają świadczenia lub mają na nie nadzieję, licząc na to, że w ten sposób przeczekają. Ale są też tacy, którzy żyją od lat z „500+” i innych świadczeń socjalnych. Podczas rozmów mówili nam jasno: -Po co mam iść pracować, skoro tu mam za darmo? Podczas sobotniej wizyty na bazarze, rozmawialiśmy też z kupującymi. Narzekali na wysokie ceny owoców, na sytuację. Twierdzili też, że ich sytuacja finansowa nie jest najlepsza, więc jeśli wynagrodzenie będzie rozsądne, chętnie zatrudnią się przy zbiorze owoców i warzyw.
Jeśli nie mamy innej alternatywy, albo chcemy dorobić, wybierzmy się w okolice rolnicze i zapytajmy czy nie potrzeba pracowników. Praca czeka – nie najlżejsza, ale całkiem nieźle płatna. Wystarczy tylko chcieć!
Tu się pracuje, a nie baluje!
Rozmawiamy z panią Małgorzatą – właścicielką upraw truskawek oraz skupu owoców
Uprawiam truskawki gruntowe. Te, które teraz się sprzedaje to tunelowe, może spod włókniny. Dosłownie na dniach zaczną u mnie dojrzewać, trzeba będzie zbierać, a nie ma komu – mówi nam w rozmowie telefonicznej.
Kogo szuka pani Małgorzata i inni plantatorzy?
Jest jeden warunek – tu się pracuje, a nie baluje. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest studentem czy ma lat 50, chociaż im ktoś młodszy to sprawniejszy. Ale ważne, żeby takie osoby miały w głowie, że to nie wakacje ani okazja do całonocnego imprezowania. Tacy mi nie są potrzebni, bo psują pracę grupy. Oferuję zakwaterowanie, ale jak ktoś będzie balować do rana, zachowywać się głośno, to nie ma zmiłuj – i w środku nocy za bramę wystawię – dodaje.
Trafiają się różni ludzie. W zeszłym roku mieliśmy tu i młodzież świeżo po maturach, przyjechali w piątkę na tydzień, żeby zarobić na wakacje nad morzem, a zostali trzy i pojechali chyba do Francji. Mieliśmy też małżeństwo po 40-ce – pan doktor z żoną – chcieli popracować fizycznie jako „oddech” od całorocznego siedzenia w gabinetach.
A czas pracy i zarobki?
Wstajemy około 6 rano, żeby na 7 już zacząć pracę. Popołudniu wracamy z pola na obiad. Jak ktoś chce – a prowadzę skup – pomaga w sortowni. Dlatego zarobić można 100 złotych, ale można i 300 złotych dziennie.
Jak się wycenia taką pracę?
Tu jest wiadomo. W zależności, jakiej truskawki aktualnie wymaga odbiorca – a więc z szypułką, na gałązkach czy na przetworzenie – my tu płacimy od 2 do 4 złotych od łubianki. Ale trzeba słuchać, nie rwać jak popadnie. Bo potem są odrzuty i zarobi się mniej, a nie o to chodzi.
W tym sezonie to chyba w całym kraju. Dlatego ceny takie wysokie. Ale i dla ludzi to okazja, jak ktoś chce pracować to zarobi. Bo teraz nie ma tak, że praca na polu gorsza, zwłaszcza jak ludzie pracy nie mają. Ale – pracę trzeba cenić, dlatego tu u nas nikt nie wykorzysta sytuacji i nie będzie zaniżać stawek. Ludzie potrzebują pracy, a my potrzebujemy ludzi. Skoro my chcemy uczciwości, to i sami musimy być uczciwi i pomagać.
fot. domena publiczna
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj