Środowisko byłego OCK i MOKTiS kontra dyr. Kupiszewska
Szum wokół kontrowersyjnych poczynań nowej dyrektor MOKTiS nie cichnie i w ubiegłych tygodniach był chyba najbardziej komentowanym zdarzeniem Otwocka – albo raczej ciągiem zdarzeń. Dla przypomnienia – nowe rządy wywołały falę zwolnień „starej kadry” pracowników byłego OCK, a teraźniejszego MOKTiS, irracjonalne decyzje lub ich brak – zamieszanie wśród pozostałych. Dodatkowo konflikt środowiska twórczego – aktorów, reżyserów i artystów z dyr. Kupiszewską eskalował: akcja protestacyjna 12 października pod teatrem im. Stefana Jaracza, planowane (i nie zrealizowane z powodu absencji przedstawicieli środowiska twórczego) spotkanie z prezydentem Jarosławem Margielskim oraz dyrektor Małgorzatą Kupiszewską 15 października, a dzień później – 16 października – posiedzenie komisji Kultury, Sportu i Turystyki na którym atmosferę podgrzała obecność „świty”, z jaką przyszła dyrektor MOKTiS.
We wszystkich tych wydarzeniach brała udział redakcja Halootwock, relacjonując je potem w całości, lub też prowadząc bezpośrednie transmisje na facebookowym fanpage’u Halootwock.
Spotkanie, którego nie było
We wtorek, 15 października, w oczekiwaniu na przybycie przedstawicieli byłych i obecnych pracowników i współpracowników OCK i MOKTiS udało nam się uzyskać – jako jedynym – wypowiedź prezydenta, który nie krył swojego zaskoczenia pismem otrzymanym niemalże w ostatniej chwili. W piśmie tym „byli i obecni pracownicy” informowali, iż nie spotkają się z nim z dwóch powodów: po pierwsze, ponieważ nie są w stanie oddelegować jedynie trzech przedstawicieli, jako że sprawa każdego z pracowników jest indywidualna i tak powinna być rozpatrywana, a po drugie, prezydent nie może uczestniczyć w rozmowach jako mediator, gdyż sam, jako zwierzchnik dyr. Kupiszewskiej, jest stroną w konflikcie. W rezultacie prezydent poznał jedynie wersję MOKTiSu oraz nadał sprawie bieg administracyjny, zgodnie z obowiązującymi procedurami.
Rada miasta, komisja, obrona poprzez atak….
Środowe, przeczytane sprawozdanie dyr. Kupiszewskiej w komentarzach pod relacją i w wiadomościach jasno określono jako bajki. Na komisję przyszła z prawnikiem – Adamem Szczepanikiem i asystentką – Ewą Kołtun; czytała swoje bajkowe plany, ogłosiła zniszczenie charakteru SMOKA.
Co się działo podczas obrad?
Przede wszystkim ponad 4 godziny (!!!) poświęcono dyr. Kupiszewskiej. Jej sprawozdanie internauci - w tym osoby, których to sprawozdanie dotyczyło - skomentowali jako bajki i kłamstwa. Jej linią obrony był atak na poprzedników - zarówno z OCK, MZO, jak i (w szczególności) klubu SMOK. Zarzucała niedbalstwo, wysuwała wnioski o naruszeniach kwalifikujących się pod zarzut popełnienia przestępstwa. Sama nie przedstawiła praktycznie żadnych swoich osiągnięć. Z kartki przeczytała swój "manifest" (bo inaczej nie da się określić "planu" dalszych działań") z takim przejęciem, jak trzecioklasista podczas uroczystego apelu czyta inwokację Pana Tadeusza...
Większość sesji zabrała dyskusja o konflikcie na linii pracownicy i aktorzy kontra dyrektor. Ta dyskusja trwała godziny i niektórzy radni, jak np. Małgorzata Rock, nie kryli swojego zniecierpliwienia: -(statut) i plany powinna przedstawić nam na sesji, żebyśmy zapoznali się z nim, zapoznali się z programem, i o tym my, jako radni, powinniśmy dyskutować. Natomiast te wszystkie inne, techniczne rzeczy (dot. spraw personalnych, rozliczeń i zarzucanego poprzednikom bałaganu i niegospodarności – przyp. red.), powinny być załatwione nie na forum komisji, bo to nie należy do kompetencji radnych. (…) I tu wolałabym od pani dyrektor usłyszeć jakiś program, jakieś pomysły, bo my nie wiemy, jakie te pomysły są, (…) a tak w ogóle bijemy pianę, stoimy w miejscu i nie wiemy w ogóle jak ta kultura, sport i turystyka będą wyglądały. – mówiła radna Rock.
Prezydent Margielski apelował nawet: -krok lub kilka kroków do tyłu w dyskusji, żeby otworzyć się na argumenty drugiej strony, starać się wysłuchać i wykazać zrozumieniem.
Niejasne plany, albo bajkopisarstwo
Niestety ŻADNYCH konkretnych planów na najbliższą przyszłość pani dyrektor nie przedstawiła. Przedstawiła tylko swoje "marzenia", z których każde było osobną perełką. Każde z nich wzbudziło - delikatnie mówiąc - uśmiechy politowania, a plany przekształceń charakteru działalności klubu SMOK - co najmniej niesmak.
Co więc takiego wymyśliła dyrektor Kupiszewska?
1. Szopen w Otwocku. Marzy jej się zrobienie z Otwocka drugiej Żelazowej Woli. to nie żart - Kupiszewska chciała by w Otwocku urządzić festiwal szopenowski. Pomijamy fakt zorganizowania koncertowego fortepianu za 40.000 Euro (przybliżony rząd wielkości ceny zakupu, ale wypożyczyć można oczywiście za ułamek tej kwoty), bo przecież ktoś musi na nim zagrać i kto inny przyjść. Tu Małgorzata Kupiszewska widzi transakcję wiązaną: festiwal zgromadzi publiczność z Warszawy (???), a (cyt.) "za świetnymi muzykami przyjdą świetni dziennikarze". Z pewnością rozpropagują mrzonkę dyrektor Kupiszewskiej, jak Polska długa i szeroka...
2. Szekspir na deskach Jaracza. A co? Przecież teatr amatorski to amatorka, a ona by chciała wysoką kulturę. No więc kolejny festiwal, tym razem dzieł Szekspira. Nie sprecyzowała kto będzie występować, wg. jakiego klucza będą wybierane dzieła, kto będzie reżyserował. Ot - rzucić hasło i koniec. No i liczyć na frekwencję większą, niż na pamiętnym koncercie "Kotana". Był to koncert iście "multimedialny" - multum mediów, tylko jakoś widzów zabrakło.
3. Od przedszkola do... Otwocka, czyli młodzi śpiewają dla starszych. To nie żart. Kupiszewska chce, żeby stworzyć coś na kształt permanentnego "Mam Talent" czy innego "śpiewać każdy może" dla dzieci. I to też nie żart - marzy jej się, żeby te dzieci i młodzież uczyły się śpiewu, po to, żeby śpiewać dla seniorów.
4. Zniszczenie charakteru SMOKA. Przypomnijmy - ten klub od lat prowadzony przez Jacka Grymuzę gromadził - oprócz dzieci i młodzieży - fanów muzyki alternatywnej, udostępniał salę prób, był ośrodkiem kultury dla wszystkich, którzy lubili koncerty, ciężkie brzmienie, sympatyzowali z Komuną Otwock i nie tylko. Teraz dyrektor Kupiszewska ma zupełnie inne plany: ma tu być miejsce dla dzieci i młodzieży 13-15 lat. I tyle. Bo w Otwocku nie ma takiego miejsca.... A Perła? A Batory?
Tych „planów” jest o wiele więcej, ale nie mówi się o nich głośno. One również dotyczą teatru i jego ekipy, one również związane są z irracjonalnymi myślami pani dyrektor. Mówi się o zlikwidowaniu wszystkich grup aktorskich i utworzeniu z nich jednej. Będzie to swoisty teatrzyk objazdowy, grający w całym kraju, chwalący miasto Otwock i (chyba) samą zainteresowaną. Co więc będzie z osiemdziesiątką aktorów? Do tejże grupy „pod wezwaniem” dyr. Kupiszewskiej, mają trafić wyłącznie najlepsi, wybierani podczas castingu. I znowu – kto i według jakich kryteriów będzie „castingował”, tego nie wie nikt. A reszta niech szuka miejsca gdzie indziej. Podobnie słyszy się o zapędach zlikwidowania młodzieżowego koła teatralnego i utworzenia na jego miejsce kółka nauki pieśni patriotycznych… Jak to ktoś mówił – nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu…
Nie samą kulturą Otwock żyje…
Na spotkaniu pojawili się przedstawiciele nie tylko kultury, zostały poruszone też kwestie sportu i turystyki. Zarówno radni jak i goście zainteresowani tymi tematami wnosili swoje uwagi oraz propozycje, na nie jednak odpowiadał prezydent Jarosław Margielski. Mówił choćby o tym, że nie można skupiać się wyłącznie na dwóch aspektach (gimnastyka i bieganie), pomijając inne, ale zaznaczył, że właśnie po to powstał MOKTiS, żeby zintegrować i wspierać wszelkie aspekty sportu i turystyki w mieście i okolicach. Ponadto – wyraził swoje wątpliwości na temat dotychczasowych działań z punktu widzenia managera. Jako konkluzję warto przytoczyć jego wypowiedź: -MOKTiS po to został stworzony, żeby zająć się sportem i ORGANIZOWAĆ sport. I Otwock ma przestać być miastem, które żyje wyłącznie na realizacji usług przez podmioty zewnętrzne, ma pomagać organizować. (…) Nie możemy skupiać się na jednym biegu, o którym mówi pan Celiński. (…) nie możemy co roku organizować lodowiska, którego wynajem kosztuje 250 tysięcy (…) podczas gdy zakup całościowy kształtuje się w kwocie, która w dwa lata się zwraca, a potem tylko zarabia.
Według prezydenta miasto (MOKTiS) powinno dysponować własnym sprzętem, który mogłoby użyczać zainteresowanym przy organizacji imprez kulturalnych, sportowych czy turystycznych, bo – paradoksalnie – z pozoru niższe koszty wynajmu w sumie są wyższe, niż koszty zakupu sprzętu i urządzeń.
Dyrektor Kupiszewska mówiła, a właściwie czytała o "misji", jaką jest dla niej dyrektorowanie. Cały czas pomagali, albo mówili za nią – prawnik (Adam Szczepanik) oraz współpracownica (Ewa Kołtun). Na zadane pytania odpowiedziała zbiorczo, ogólnikowo, ciągle posiłkując się swoimi "doradcami", przy czym te odpowiedzi rodziły kolejne pytania. Przewodniczący rady starał się zbagatelizować i uciszyć głosy z sali, starał się nie dopuścić do głosu Sebastiana Rakowskiego oraz występującego z upoważnienia reżysera Fabiana Kocięckiego zastępcy. Gdy wreszcie Sebastian Rakowski uzyskał głos, Małgorzata Kupiszewska pod pretekstem udania się do toalety wyszła z sali, od razu chwytając za telefon. Drżały jej ręce, była blada, bardzo zdenerwowana - nie tego się spodziewała. Jej adwokat w tym czasie natychmiast zawnioskował o przerwę w posiedzeniu, przerywając tym samym Rakowskiemu. Niby całe zajście było wywołane "pilną potrzebą", ale ciężko w to uwierzyć.
Wycieczki personalne
Tu też się popisała nowa dyrektor. Co prawda prawnik ją hamował, ale dawała jasno do zrozumienia o kim mówi, lub czyta. Zarzucała niechęć, rozpasanie, niedbalstwo, nieróbstwo, karygodne zachowania i zaniedbania. Sama sobie nie miała nic do zarzucenia. Bo to inni są winni, że nie było spotkania z aktorami, reżyserami, że ludzie odchodzą... Bo ona chce jak najlepiej, a inni jej źle życzą, nie chcą współpracować i rezygnują. Postarała się, by spróbować urobić swoimi pomówieniami część rady, wiceprezydenta. Nie udało się to jej z widzami i internautami, którzy na bieżąco śledzili całe posiedzenie.
Sebastian Rakowski – odpowiadając na jej żale stwierdził jednoznacznie: -jeśli połowa firmy odchodzi, składa wypowiedzenia, to niech nikt nie wierzy w to, że sobie (od razu) znaleźli inną pracę, coś jest nie tak. Z jakiegoś powodu po prostu odchodzą. (…) Nie chcą widocznie pracować w takiej atmosferze i nie chcą widocznie być częścią takiego zespołu. (…) Otwockie Centrum Kultury, czy teraz MOKTiS, w takiej formie w jakiej istniał, już nie istnieje. Nie wiem, jak będzie w Muzeum, skoro pani dyrektor powiedziała, że śpiewak będzie tam pracował… Ja rozumiem, że jakiś sens w tym jest…
Warto wysłuchać całej wypowiedzi – w naszej relacji od 3 godziny 17 minuty relacji.
Sebastian Rakowski nie krył w niej swoich obaw o przyszłość MOKTiS-u, choć na koniec dodał, że podbudował się jedną rzeczą, a mianowicie, że skoro do tej pory on sam szefował wszystkim trzem instytucjom podległym pod byłe OCK (a więc Muzeum Ziemi Otwockiej, teatrowi i samemu OCK) i dawał radę, to nowa dyrektor ze swoimi współpracownikami (prawnikiem i asystentką) na pewno sobie poradzi. Oddając głos życzył sukcesów następczyni i podziękował wszystkim za współpracę, zebrał też gromkie brawa od przybyłych na posiedzenie zainteresowanych.
Na koniec...
Mając takich doradców, dyrektor Kupiszewska z pewnością ogarnie tę sytuację. Do tej pory całość: Muzeum Ziemi Otwockiej, OCK oraz - częściowo - teatr, miał pod swoją pieczą Sebastian Rakowski. Jemu samemu, z drobną pomocą, udawało się to z niemałymi sukcesami przez lata. Czy uda się Kupiszewskiej razem z jej świtą? Wnioski pozostawiamy Wam...
Adrian Chryk
Pełną relację z obrad Komisji znajdziecie na naszym FB. Natomiast materiały wideo ze spotkania, które odbyło się dzień wcześniej dostępne są TUTAJ i TU.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj