Słodki Bałtyk
Znajdujemy się właśnie nad Wisłą. Powiedz, czy z czymś ci się to kojarzy?
Wisła kojarzy mi się oczywiście z moją pierwszą wyprawą. W 2016 roku przepłynąłem samotnie Wisłę kajakiem. To była piękna, ale i trudna przygoda, częste burze, zatrucie, awaria kajaka. Mimo wszystko, mam piękne wspomnienia – natura, życie bez zegarka, wstawanie ze wschodem słońca. Planuję odbyć jeszcze niejedną wyprawę w swoim życiu, ale Wisełka zawsze zostanie tą pierwszą i wyjątkową. Pierwszy raz zdecydowałem się na coś takiego po 30 latach chorowania na cukrzycę.
Wisła już za tobą. Opowiedz, co tym razem planujesz.
Już w zeszłym roku, jeszcze zanim „Słodka Wisła” się zakończyła, zacząłem planować kolejną wyprawę. Chciałem, żeby było to inne wyzwanie niż ostatnio. Postanowiłem przejść polskim wybrzeżem od granicy niemieckiej do granicy z Rosją, ze Świnoujścia do obwodu kaliningradzkiego.
Dlaczego chcesz to zrobić?
Po pierwsze dla przygody, a po drugie ze względu na cukrzycę z którą cały czas się zmagam. Moja cukrzyca i liczne kontuzje nóg (złamane obie kostki, pozrywane ścięgna, więzadła, problem z kolanem) sprawiają, że ta wyprawa będzie trudniejsza, ale tym samym, bardziej ekscytująca. Chcę się z tym zmierzyć. Chcę pokazać, że można realizować swoje marzenia i plany mimo wszystko. Znam cukrzyków, którzy boją się podjąć jakiekolwiek wyzwanie. Zamiast mówić, żeby spróbowali, wolę im pokazać na własnym przykładzie, że się da, i że cukrzyca nie musi być ograniczeniem.
Jak się przygotowywałeś do wyprawy?
Od września do grudnia systematycznie chodziłem na siłownię i jeździłem na rowerze wzmacniając nogi. W styczniu dołączyłem marsz, chodziłem 5 razy w tygodniu po 6-8 km. Im bliżej do wyprawy, tym więcej chodziłem, raz w tygodniu z pełnym ekwipunkiem. Cały czas się rozciągałem. W sierpniu postawiłem na regenerację, treningi są lżejsze. Dodam jeszcze, że pierwszego dnia męczyłem się po przejściu kilometra. Teraz mogę chodzić codziennie po 8 kilometrów i nie mam z tym problemu. Schudłem 9 kg. Równolegle z treningiem fizycznym, przygotowywałem się logistycznie.
Mówiłeś o ekscytacji. A strach? Czy ty się tak po ludzku nie boisz tej wyprawy?
Będę szedł plażą. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. Co prawda lew mnie nie zaatakuje, bo to nie Afryka (śmiech), ale już dzika mogę spotkać. Boję się, oczywiście, ale przede wszystkim swojej podstępnej koleżanki cukrzycy. Złe dawkowanie insuliny, jedzenia, wysiłku, może skończyć się, krótko mówiąc, śmiercią. Trzeba więc być wariatem, żeby się nie bać. Są pewne obawy, ale mam nadzieję, że moja trzydziestoletnia wiedza o cukrzycy wystarczy, żeby ustrzec się przed niebezpiecznymi sytuacjami.
Dlaczego zdecydowałeś się iść sam?
Gdybym szedł z kimś, nie byłby to żaden wyczyn. Byłaby to naturalna pomoc i tym samym żadne wyzwanie. Poza tym, chcę pokazać cukrzykom, że mogą dać sobie radę sami w różnych sytuacjach. Chcę im dać nadzieję.
Insulina to podstawowy element twojego ekwipunku. Co jeszcze jest niezbędne?
Oczywiście glukometr, który precyzyjnie pokazuje, co się dzieje z moim organizmem. Poza tym jedzenie i filtr do wody. Zabieram też namiot, karimatę, wygodne buty i ubranie. Ważna jest także mapa – będę starał się iść jak najbliżej morza, ale są miejsca, które z pewnością trzeba będzie obejść, lepiej więc się nie zgubić.
Ile kilogramów będziesz niósł na plecach?
Plecak waży w tej chwili 15 kg.
Jaką odległość chcesz przejść i ile ci to zajmie?
Trudno mi powiedzieć. Linia brzegowa ma 770 km, ale linia nie pokrywa się z plażą. Szacuję, że może być to ok. 600-700 km, dodając do tego ujścia rzek, przez które muszę się przeprawić, porty i stocznie. Wydaje mi się, że zajmie mi to ok. 3 tygodnie.
Podczas „Słodkiej Wisły” wiedziałeś już, że zorganizujesz następną wyprawę. Czy teraz także planujesz kolejne podróże?
Są już jakieś pomysły, ale wszystko w swoim czasie. Na razie o nich nie powiem. Na pewno będzie to coś innego i mam nadzieję, ciekawego. Ale nie ma co wybiegać w przyszłość, najważniejszy jest teraz „Słodki Bałtyk”.
Czego ci życzyć?
Życzcie mi burzy, tak na przekór. Ostatnim razem przyniosło mi to szczęście!
Zatem życzymy ci burzy. Będziemy o ciebie drżeć, ale i cieszyć się, kiedy wszystko zakończy się sukcesem! Dziękuję za rozmowę!
Dzięki!
Rozmawiała Martyna Kędziorek
Zdjęcia i montaż: Jacek Kędziorek
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj