Milioner z Wiązowny
Pod koniec roku po całej gminie rozeszła się wiadomość o wielkiej wygranej. 7 155 055,50 zł – tyle „zgarnął” gracz, który w grudniu wysłał swój zakład za pośrednictwem kolektury przy ul. Lubelskiej 32. Wziął udział w jeszcze mało popularnej loterii – EuroJackpot. Jest to największa gra liczbowa w Polsce. Posiada aż 12 stopni wygranych. Polega na skreśleniu pięciu z 50 lub dwóch z 10 liczb. Można to zrobić samemu lub na zasadzie chybił-trafił. Jeden zakład kosztuje 12,50 zł. W EuroJackpot można grać jedynie w piątki. -Gra cieszy się teraz dużą popularnością, ludzie mają nadzieję, że spotka ich równie szczęśliwy los - zdradza właścicielka kolektury w Wiązownie. -Jeżeli chodzi o to, która metoda jest lepsza – samodzielne skreślanie, czy na chybił-trafił, to nie ma reguły. Trzeba mieć po prostu szczęście. Sama grałam kilka razy w tę grę. Udało mi się nawet wygrać jakieś niewielkie sumy...- dodaje.
Co do wygranego, nie mamy o nim żadnych informacji. Nie wiemy kto to był, nie wiemy też który z pracowników wysłał ten zwycięski los. Mężczyzna czy kobieta? Młodszy czy starszy? Mieszkaniec Wiązowny, a może przyjezdny? Na te pytania niestety nikt oprócz najbliższych wygranego nie zna odpowiedzi.
Bariera oddzielająca od bogactwa mieści się w umyśle
7 milionów to suma, od której może zakręcić się w głowie. Takie pieniądze niewątpliwie dają wiele możliwości, ale mogą stwarzać też różne zagrożenia. Jak twierdzą psychologowie, wygrana w totka może okazać się przekleństwem. W takich przypadkach, stan euforii szybko przemija. Według relacji szczęśliwców, którzy wygrali dużą kwotę w loterii, wygrana bardzo często wiąże się z lękiem, szczególnie wtedy, kiedy do tej pory żyliśmy skromnie. Wówczas boimy się, że nie opanujemy sytuacji – nie mamy pomysłu, gdzie ulokować pieniądze albo wręcz odwrotnie – chcemy za dużo naraz. Martwimy się również, że ktoś może nas okraść. Co zrobić z taką wygraną? Zapytaliśmy o to Elwirę Kowalską – psychologa, psychoterapeutę i coacha.
Oto, co nam powiedziała:
55% dorosłych Polaków regularnie gra w różnych loteriach, częściej grają mężczyźni, gdy jest duża kumulacja wygranej to 5-krotnie zwiększa się ilość grających niż np. przy kumulacji 2 000 000 zł.
Statystyki pokazują, że około 80% loteryjnych milionerów zaledwie w przeciągu dekady traci bezpowrotnie całkowicie swe fortuny. Przyczyna jest prosta. Osoby wygrywające nagle tak duże ilości pieniędzy nie znają ich realnej wartości, bo na nie nie zapracowały, do tego dochodzi brak przygotowania inwestycyjnego. Według badań wygnana to kiepski sposób na zapewnienie sobie szczęścia, na pewno na jakiś czas zapewnia sporo niezapomnianych bodźców, ale też psuje i rozleniwia ludzi, do tego dochodzą komplikacje małżeńskie, zerwane znajomości, frustruje czy też brak pracy i zajęć.
Gdy wygrywamy miliony w loterii, nagle stajemy się kimś innym, nasza tożsamość, nasi znajomi muszą się jakoś zmienić. Osoby te często zaczynają rozgrywać swoje marzenia, pragnienia lub zaczynają rozgrywać swoje kompleksy, uzupełniają swoje niedobory bądź potrzebują pokazać się np. swojej rodzinie, swoim znajomym. Duża suma pieniędzy zmienia percepcję na wiele rzeczy.
Jest pokusa ku temu aby się pokazać – nigdy mnie nie doceniano, to teraz się to zmieni. Błyskawiczny awans społeczny dzięki wygranej potrafi namieszać w głowie. Wielu lotto milionerów zupełnie zmienia wartości. Takie myślenie prowadzi do podejmowania nierozsądnych kroków.
Pojawiają się błędne inwestycje, nadmierna celebracja wygranej, ryzykowne decyzje, czy wreszcie wrogie otoczenie, które osacza "świeżo upieczonego" milionera. Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, dlaczego szczęśliwcy w szybkim tempie tracą swoje fortuny. Jednak zachowanie zdrowego rozsądku po takiej wygranej wydaje się być kluczowe.
Najpierw pojawia się euforia, warto wstrzymać się ze wszystkimi informacjami i inwestycjami, aby wrócił ROZUM. Podstawą jest zachowanie anonimowości, bycie dyskretnym. Dobrze jest poczekać aż opadną emocje. Wówczas przy pomocy podpowiedzi doradcy finansowego można w bezpieczny sposób kumulować oszczędności, a nie ryzykownie inwestować. Pół roku to względnie bezpieczny czas na wstrzymanie się z widocznymi inwestycjami typu posiadłości, mieszkania, samochody. Wówczas w pewnym stopniu możemy przedefiniować swoje cele życiowe. Ale też zmniejszmy ryzyko wystawiania się na różne niezbyt szlachetne zainteresowanie innych loteryjnym milionerem. I finalnie możemy stracić wszystko. Bo tak na prawdą bariera oddzielająca od bogactwa mieści się w umyśle.
Rozmawialiśmy na temat szczęściarza z Wiązowny z Wójtem Gminy Janusz Budnym
Jak zareagował pan na wiadomość o milionowej wygranej?
-Bardzo się cieszę, że taka wygrana padła w naszej gminie. Trzymam kciuki za naszych mieszkańców i tutejszych przedsiębiorców. Chcę, żeby się rozwijali i pomnażali swoje dochody.
Liczę na to, że ktoś, kto wygrał te 7 milionów zostanie u nas i tutaj rozwinie skrzydła. Jeśli zechce otworzyć firmę, może liczyć na naszą (gminy – przyp. Red.) pomoc w kwestii organizacji – zarejestrowaniu działalności i uzyskaniu wszelkich pozwoleń.
W co najlepiej zainwestować?
-Trudno jest doradzać, jeżeli chodzi o branżę. Wszystko zależy od tego, w czym dana osoba czułaby się najlepiej. Niemniej, najsłabiej rozwija się u nas turystyka. Brakuje obiektów agroturystycznych, a przecież są ku temu świetne warunki. Równolegle z budową centrum handlowego w Góraszce powstaną węzły komunikacyjne – a zatem może coś w tym obszarze...
Na co gminie przydałoby się 7 mln?
-W roku 2018 planujemy przeznaczyć na inwestycje 25 mln złotych. Tak naprawdę 7 milionów rozdysponowałbym w ciągu kilku minut. Na pewno zainwestowalibyśmy w jakąś drogę. W obszarze infrastruktury jest jeszcze sporo do zrobienia. Takie pieniądze przydałyby się też na budowę domu kultury (potrzebujemy na to ok 5 mln zł), ośrodków zdrowia, nowego komisariatu, czy placówek oświaty.
Jaką ma pan radę dla wygranego?
-Najgorsza jest konsumpcja – wydawanie pieniędzy na same przyjemności. Myślę, że najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby w coś je zainwestować, otworzyć firmę, zabezpieczyć swoją przyszłość – wtedy jest szansa na sukces.
Martyna Kędziorek, Marzena Lech/fot. MK i pixabay
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj