Kolejne kilometry to odkrywanie czegoś nowego…
Proszę księdza, dlaczego warto pielgrzymować?
Kiedyś zapytano pana Jerzego Kukuczkę: dlaczego wspina się na szczyty gór a ten miał odpowiedzieć: po prostu, bo są. Dlaczego warto pielgrzymować? Hmm, spośród różnych form modlitwy, rekolekcji, pielgrzymowania jest też i taka forma w drodze, w pielgrzymce pieszej. A jak bym zapytał dlaczego warto się modlić, dlaczego warto pracować, dlaczego warto uprawiać sport….? Chcemy być lepsi, doskonalsi, chcemy w piękny i wyjątkowy sposób Komuś - Maryi za coś podziękować, czy w bardzo pokorny sposób o coś Kogoś – Maryję poprosić. Jeśli ktoś doświadczył czegoś cudownego, jakiejś wielkiej łaski to chce za to podziękować w sposób wyjątkowy. Myślę, że Pielgrzymka jest doskonałym sposobem, żeby to wyrazić.
Co jest ważniejsze podczas pielgrzymki? Codzienne zmaganie się z własnym charakterem, czego symbolem jest pokonywanie setek kilometrów, czy może jej finał, czyli kilka chwil skupienia i modlitwy w miejscu, do którego dążyliśmy?
Nie byłoby tego finału, tych kilku chwil przed cudownym obrazem naszej Królowej, gdyby wcześniej nie było tych setek kilometrów. Nie ma tak, że cieszymy się ze zdobycia szczytu bez pokonywania trudu drogi. Tak się nie da. Tak to już jest, że człowiek musi stale przerastać siebie i nie wystarczy mu chodzić po tej samej płaszczyźnie. Każdy kolejny dzień, kolejne kilometry to odkrywanie czegoś nowego. Myślę, że radość daje jedno i drugie i zmaganie się każdego dnia i finał w kaplicy Matki Bożej.
Spotyka ksiądz wielu pielgrzymów. Jakie są główne motywacje sprawiające, że ludzie uczestniczą w rekolekcjach w drodze do Jasnej Góry?
Oj tych motywacji jest naprawdę bardzo wiele. Spotykam wielu ludzi, którzy pielgrzymowali wcześniej, ale praca, rodzina, dzieci dom nie pozwalał im wcześniej wyruszyć w pielgrzymce. Są tacy, których namówiła koleżanka, kolega, ktoś się gdzieś tam dowiedział o czymś takim jak piesza pielgrzymka.
Z jakimi intencjami najczęściej pątnicy wybierają się w drogę?
Matki wędrują w intencji swoich dzieci, mężowie w intencji swoich żon, żony w intencji swoich mężów, młodzi szukają swojej drugiej połowy. Inni idą szukając ważnej odpowiedzi na to, co dalej w moim życiu. Ludzie idą ze swoimi prośbami i ze swoim podziękowaniem. Jest naprawdę tyle spraw, o które trzeba prosić i chyba jeszcze więcej, za które naprawdę nam trzeba dziękować I to jest piękne.
Każda pielgrzymka to sprawdzian charakteru pątnika. Jest tak, że owoce widać już w jej trakcie, czy też potrzebujemy czasu, by je dostrzec?
Tak, na pewno to wielki sprawdzian charakteru, poznawania siebie, drugiego człowieka. Pielgrzymka to jest czas siania a na żniwa i owoce czasami trzeba poczekać. Dajmy czas Matce Bożej. Ona cały czas jest z nami i zapewne pomoże nam dostrzec wiele dobra, które zacznie się dziać po pielgrzymce. Pięknymi owocami duchowymi w trakcie pielgrzymowania to bardzo wiele spowiedzi, rozmów… Tak na stałe szło z nami 4 księży i oprócz tego kiedy musieli poprowadzić kolejny punkt programu to cały czas szli i spowiadali. To był niesamowity dar czasu i miejsca, kiedy można było porozmawiać o wielu sprawach, nad którymi często przechodzimy bez zastanowienia.
Dalej paradoksalnie każda Pielgrzymka nie powinna kończyć się na Jasnej Górze. Ona tam dochodzi i tam jest jej ważny etap, od którego zaczynamy później swoją własną pielgrzymkę, codzienne życie. Gdzie kolejnym pielgrzymkowym dniem jest pobudka o 6.00, o 7.00 o… i etap z domu do pracy, dalej nasza praca w szkole, w biurze, gdziekolwiek, później dom, rodzina…Jak się nauczymy pielgrzymować z Maryją i do Maryi to będą super owoce.
W jaki sposób powinniśmy się duchowo i fizycznie przygotowywać do uczestnictwa w pielgrzymce?
Najpierw jest pomysł a później starać się go realizować. Jak zaczyna się od tego, że to nie dla mnie, ja nie dam rady, ja jestem za stary, czy za młoda to powiem, że w tym roku najstarszym pielgrzymem był brat Henryk liczący 83 lata a najmłodszym braciszek Krzysio zaledwie 8 miesięcy. Można? – Można! To od strony duchowej. A od strony fizycznej? Najtrudniejsze jest pierwsze 10 dni. A Później to już cały czas z Góry. Znaczy się z jasnej Góry.
Jaka jest grupa 10 żółta? Jak scharakteryzowałby ją ksiądz? (rozśpiewana, rozmodlona, spokojna, czy dużo dzieci, starszych itd.)
Grupa „Żółta” i „Biało-Żółta” to kiedyś była jedna grupa. W roku 2000 została podzielona ze względu na ilość osób i dla pewnego bezpieczeństwa. Dziś to są dwie grupy prowadzone przez Misjonarzy Świętej Rodziny. Grupa „Żółta” miała więcej osób „wcześniej urodzonych” a grupa ”Biało-Żółta” skupiała większość młodzieży. Obie prowadzone były w charakterze rodzinności i radości. Było wiele śpiewu, modlitwy i ciekawych konferencji. Mimo, że obie grupy liczyły 750 osób, co stanowi największą grupę w WPP wszyscy czuliśmy się jak jedna wielka rodzinka.
Pamięta ksiądz swoją pierwsza pielgrzymkę? Jakie uczucia towarzyszyły księdzu?
Pierwsza pielgrzymka…. Tak, doskonale ją pamiętam. To był rok 1982 w grupie Zielonej z Poznania „KARAWANIARZE”. Całą noc jazda pociągiem do Warszawy, dojazd do wesołej, i w zasadzie zaraz z powrotem do Warszawy i wyjście z kościoła Św. Anny. Pierwsze 15 km przez Warszawę, myślałem, że umrę. Postój i za chwilę dalej w drogę. Jak doszliśmy na nocleg, to żałowałem, że nie umarłem wcześniej. Ale co ciekawe, chyba nie pamiętam kolejnej takiej pielgrzymki, gdzie ludzie wychodząc i stając wzdłuż ulic tak życzliwie by nas pozdrawiali, częstowali. Chyba wtedy zakochałem się w pielgrzymowaniu.
Czy te wszystkie pielgrzymki zmieniły coś w księdza życiu, czegoś nauczyły?
Każda pielgrzymka przynosi nieoczekiwane owoce. Czasami się tego nawet nie spodziewamy. Pozwólmy działać panu Bogu i Matce Bożej. Tam rodziło się i umacniało moje powołanie. Tam poznawałem wspaniałych ludzi, z którymi mam kontakt po dzień dzisiejszy. Takie wędrowanie ze świadomością, że obok mnie idzie druga osoba, która podobnie jak ja ma swoje intencje, której podobnie jak mnie też jest trudno wyzwala chęć pomocy, odpowiedzialności za tego obok ciebie.
Czy nasza diecezja organizuje jeszcze inne pielgrzymki?
Ja nie wiem. Pewnie tak, ale jakie, dokąd …. ? nie wiem.
Jest ksiądz oficjałem ds. Misji Zagranicznych MSF. Proszę powiedzieć więcej na temat zagranicznych misji.
Tak, od ubiegłego roku jestem odpowiedzialny za naszych księży ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny, pracujących na misjach. Sam kiedyś pracowałem kilka lat na Papui Nowej Gwinei. Wiem co to znaczy taka praca, nie z książki, czy z opowiadań, ale z własnego doświadczenia. My, Polacy cieszymy się dziś spuścizną ponad już 1000-letniej chrześcijańskiej tradycji i wiary. Dziś niejako spłacamy swój dług chrztu Polski i nasi misjonarze wyjeżdżają do innych krajów. Tam gdzie pracowałem, przeżywaliśmy akurat 50-lecie chrześcijaństwa. A żeby było jaśniej, to 50 lat, odkąd zobaczono tam pierwszy raz białego człowieka, odkąd odprawiono pierwszą Mszę świętą. Wiary się nie dziedziczy. Wiara jest darem. Pamiętam, kiedyś, kiedy widziałem w buszu klęczącą kobietę w kościele (kościół=szałas z trawy) przed Najświętszym Sakramentem, to myślałem, ze się rozpłaczę. Ja się tam uczyłem żarliwej wiary.
Bardzo serdecznie chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że ta Pielgrzymka mogła wyruszyć: księżom, klerykom, wszystkim służbom, policji i oczywiście kochanym pielgrzymom z Otwocka i okolic (czasami nawet dalekich okolic.). Zapraszam Was kochani już teraz na Pielgrzymkę w przyszłym roku!
Szukajcie nas na www.pielgrzymkamsf.blogspot.com facebook: pielgrzymka Świderska MSF
Rozmawiała: Marta Hoffmann
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj