
Jak palić w piecu, żeby nie udusić sąsiadów

Ludzie nagminnie nie potrafią spalać węgla i drewna, bo nikt nigdy ich tego nie uczył. Gość z 30-letnim stażem w kotłowni niekoniecznie będzie palił prawidłowo, bo nie każdy dojdzie sam do najlepszych metod. W innych krajach tj. Szwajcaria, Kanada, USA, Norwegia jest to podstawa edukacji ekologicznej (która u nas ciągle sprowadza się do akcji w stylu “weź kredyt/dotację, wymień piec”). Przestając kopcić zaoszczędzisz ok. 30% opału lub będziesz w stanie lepiej dogrzać dom, bo w końcu zaczniesz spalać to, co dotąd szło w komin jako dym, smoła i sadza. To wartość orientacyjna, przypadki są różne. Odnotowujemy zarówno minimalne oszczędności u tych, którzy dotąd palili całkiem umiejętnie (albo przymarzali dla oszczędności), ale też spadki zużycia opału o połowę tam, gdzie większość opału wypuszczano kominem.Jest kilka metod na czystsze spalanie węgla i drewna, w kolejności od najprostszej:
Metoda 1: dokładanie mniejszymi porcjami
Wystarczy minimalna zmiana nawyków, aby tradycyjne palenie (,,od dołu”) uczynić znośnym. Wściekłe kopcenie przy tym sposobie palenia jest efektem wrzucania zbyt wielkiej porcji paliwa na zbyt małą porcję żaru. Najprościej więc będzie pozbyć się kopcenia dokładając mniejszymi porcjami.Mała porcja to rzecz względna- powinna być na tyle mała, aby po dorzuceniu w kotle stale hulał ogień. Im więcej na ruszcie żaru i im intensywniej się on pali, tym więcej na raz można dołożyć bez zduszenia płomieni. Póki w kotle hula ogień, najgorsze co może wylatywać z komina to półprzejrzysty czarny dym. Nie ma mowy o gęstej siwej chmurze ani o zasmoleniu komina.Świeży opał nie jest tutaj gwałtownie podgrzewany jak przy paleniu od dołu, gdyż gorące spaliny nie przelatują przez jego warstwę. Zamiast tego żar pomału obejmuje cały zasyp a uwalniane z opału substancje lotne mają szansę spalić się w wysokiej temperaturze. Zanim zasyp całkowicie się wypali, gdy na ruszcie jest jeszcze rozsądna ilość żaru, całą procedurę zaczyna się od początku. Przegarnia się pozostały żar by usunąć popiół i zgarnia go na tył rusztu, po czym z przodu dosypuje się nową porcję opału.
Metoda 2: palenie kroczące
Palenie kroczące można nazwać paleniem od boku, ponieważ w tym przypadku żar wędruje w poziomie. Metoda ta jest niejako kompromisem między paleniem od góry i typowym (od dołu). Umożliwia ciągłe palenie z dokładaniem ale kosztem nie całkiem czystego spalania (wciąż jednak o niebo lepszego niż przy zasypywaniu żaru grubą warstwą świeżego paliwa). Palenie kroczące rozpoczyna się od rozpalenia niewielkiej ilości opału na ruszcie. Gdy ta porcja porządnie się rozżarzy, przegarnia się żar na tył kotła, a obok żaru dosypuje się świeżą porcję opału, tak by stykała się z żarem bokiem, ale go nie przykrywała.
Metoda 3: rozpalanie od góry
Potencjalnie najczystszą i najefektywniejszą alternatywą dla tradycyjnego sposobu palenia jest rozpalanie od góry. Cały trik w rozpalaniu od góry to przeniesienie warstwy żaru z dołu na górę paleniska. Budowa kotła nie zmienia się, powietrze nadal płynie spod rusztu ku górze. Jednak teraz żar pomału schodzi ku dołowi (z równą łatwością jak w paleniu od dołu wędrował ku górze) a dym wydostający się z warstwy zimnego jeszcze opału musi przejść przez żar, gdzie ulega praktycznie całkowitemu spaleniu. Do komina lecą niemal przezroczyste spaliny a w miejsce dymu powstaje więcej ciepła.
Przebieg całego cyklu palenia przedstawia poniższy rysunek. Palenie od góry z przyczyn technicznych jest procesem cyklicznym, tj. wrzuca się na początku określoną ilość opału, rozpala i czeka do jej wypalenia, aby rozpalić od nowa (nie ma zbytnio możliwości, by dołożyć opału od spodu). Choć palaczowi przywykłemu do dokładania może się to wydać karkołomne, palenie bez dokładania nie jest takie trudne a wymaga jedynie zmiany nawyków.

Przeciwnicy czystszych metod palenia w starych kotłach twierdzą bez poparcia w faktach, jakoby palenie bez dymu wcale nie było lepsze, bo w przezroczystych spalinach nadal mają się znajdować podobne zanieczyszczenia co w chmurze siwoburego dymu, tylko że niewidoczne. Owszem, nawet przezroczyste spaliny węglowe nie są krystalicznym górskim powietrzem. Jednak dostępne wyniki badań naukowych z zagranicy pokazują, że rozpalanie od góry obniża emisję pyłów (tzw. PM10 i PM2.5) co najmniej o połowę. Pyły te to w dużej mierze cząstki niespalonego paliwa- dym i sadza. Im mniej powstaje dymu, tym mniejsza jest emisja pyłów. Podobnie wygląda to w przypadku kotłów podajnikowych. Ich bardzo niskie wskaźniki emisji pyłów są efektem bezdymnego spalania. W emisji pyłów swój udział mają także cząstki niepalne (unoszony popiół), lecz jest ich na tyle mało, że dla spełnienia najostrzejszych obecnie norm (tzw. 5. klasy) nie trzeba ich filtrować.
Rozpalanie od góry nie niesie nowych zagrożeń w stosunku do tego, z czym trzeba się liczyć przy typowej obsłudze kotła węglowego. Oczywiście pod warunkiem, że twoja kotłownia i instalacja grzewcza są zbudowane zgodnie z przepisami i utrzymane w dobrym stanie. Jeśli tak nie jest, to ryzykujesz problemy obojętnie jakim sposobem palisz. Głównym ryzykiem przy rozpalaniu od góry jest wsypanie na raz większej ilości węgla. Jeśli kocioł jest bardzo nieszczelny, to może to być okazja do niekontrolowanego wzrostu temperatury, a nawet zagotowania wody (w poprawnie wykonanej instalacji nie jest to groźne, ale lepiej tego unikać). Najważniejsza jest względna szczelność dolnych drzwiczek i popielnika.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj