„Damy radę, Mamo!”
Na rynku pojawiło się wznowienie Pani debiutanckiej książki „Damy radę, Mamo!” Czytelnicy wciąż Panią poznają: proszę zdradzić czym zajmuje się Pani na co dzień, jakim pasjom oprócz pisania poświęca Pani swój czas?
Na razie pisanie towarzyszy mojemu życiu jako przyjemność, ale marzę o tym, aby móc pisać więcej i różnorodnie. Na co dzień prowadzę firmę – nazywa się Instytut Relacji i Standardów – która pomaga innym firmom podnosić jakość obsługi Klientów. I śmiało mogę powiedzieć, że praca w tym obszarze jest moją pasją! W ramach tej pasji udzielam się na konferencjach branżowych, planuję zostać wykładowcą akademickim aby jakości nauczać, a w trakcie wydania jest nawet…książka na ten temat Prywatnie jestem mamą dwójki nastolatków, żoną, przyjaciółką, uwielbiam podróżować, zaczynam uczyć się hiszpańskiego i w ogóle mam dynamiczne i ciekawe życie! :)
Nie zawsze tak było, trudne chwile też miały swój czas – dzieli się tym Pani w swojej książce. Czy łatwo było ją napisać?
Osobiste historie chyba nigdy nie są łatwe, zwłaszcza te dotyczące rozstań. Z tego powodu pisanie o śmiertelnej chorobie, która spada znienacka i powoli zmienia wszystko, również nie było proste. Ale gdy podjęłam decyzję, że zamknę te wydarzenia w opowieść nie myślałam o bólu – chciałam podzielić się z innymi ludźmi w podobnych sytuacjach, jak sobie poradzić. Towarzyszyło mi więc w pełni pozytywne przesłanie i taki przekaz starałam się zawrzeć.
Że „damy radę”?
Tak. Bardzo często używam tych słów, bo one zawsze nam mówią, że mamy w sobie tę niezbędną siłę, aby pokonać trudności losu. Czasem ktoś nam musi to powiedzieć z boku. A czasem potrzebujemy usłyszeć lub przeczytać o kimś, kto był w podobnej sytuacji i mimo, że droga prowadziła stromą ścieżką pod górę – że „dał radę”. Ja sama bardzo aktywnie szukałam takich historii w swoim otoczeniu. Szukałam artykułów i książek dających nadzieję. Niestety nie znalazłam zbyt wielu. Dlatego postanowiłam napisać własną książkę. Dać moją własną historię tym, którzy podobnie jak ja, musieli stać się towarzyszem w drodze na drugą stronę tęczy.
Czy Pani książka jest dedykowana jakieś szczególnej grupie Czytelników?
Może to paradoksalne, ale nie. Z jednej strony jest to historia dotykająca choroby, której być może było można uniknąć? Ale z drugiej to pełna miłości historia relacji Mamy i córki, których więź w sytuacji śmiertelnej choroby zacieśnia się w sposób szczególny. Z jeszcze innej – to obraz pewnej filozofii życia, w którym jest dzień i noc, lato i zima, awers i rewers, wydech i wdech. Wszystko w życiu ma dwie strony, dlatego są również narodziny i rozstania, z którymi musimy umieć się pogodzić. Ważne, aby w tych trudnych chwilach nigdy nie zapominać, że one czemuś służą – i że w zamian za naszą wytrwałość los ponownie ześle uśmiech.
Brzmi niezwykle… to gdzie można nabyć Pani książkę?
Zapraszam na dedykowaną stronę magdalenaszelagowska.pl – każdy egzemplarz zakupiony w tamtym miejscu opatrzony jest moim autografem. Będzie mi też niezmiernie miło, jeśli czytelnicy podzielą się ze mną opiniami pisząc je na tej stronie lub na facebooku www.facebook.com/magdalena.szelagowska
W związku ze zbliżającym się Dniem Matki, zapraszamy Was do przesyłania na naszego redakcyjnego maila życzeń dla mam. Wszystkie opublikujemy w następnym numerze HO. A autorów trzech najciekawszych nagrodzimy książką „Damy radę, mamo!” z autografem autorki. Mile widziane będą także wasze zdjęcia z rodzicielkami ;)!
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj