Czujesz że biedniejesz? To tak jak prawie 40% Polaków!
We wtorek, 19 stycznia 2021 r, Krajowy Rejestr Długów przedstawił wyniki swojego kolejnego badania, przeprowadzonego w listopadzie 2020 r. Gdyby takie badanie przeprowadzić dzisiaj, wyniki byłyby jeszcze bardziej zatrważające.
Biedniejemy!
Coraz większe restrykcje, zakazy, ograniczenia czy wręcz wymuszenia zamknięcia działalności poskutkowały masowymi zwolnieniami lub (w najlepszym wypadku) obcięciem płac. Nic więc dziwnego, że aż 38% badanych stwierdziło pogorszenie warunków życia niż przed pandemią. Nieco więcej niż połowa podobnych skutków nie odczuła, a na pandemii zarobiło ok. 6% badanych.
Spadek dochodów przełożył się na racjonowanie wydatków, zmiany w proporcjach wydawania pieniędzy a przede wszystkim – na wzrost kontroli wydatków. Rozkład jest podobny jak przy badaniu warunków życiowych, choć nieco więcej, bo 9% badanych deklaruje że w czasie pandemii pozwalają sobie na większą nonszalancję w wydawaniu pieniędzy.
-Pandemia niewątpliwie przewartościowała nasze życie. Jak pokazuje badanie, z jednej strony zmobilizowała Polaków do racjonalnego gospodarowania pieniędzmi, ale sprawiła też, że mimo dużych zmian w codziennej rzeczywistości i braku pewności co do przyszłości, ludzie nie chcą się ograniczać. Jest grupa, która nie mogąc żyć jak dotąd, czyli na przykład jeździć na egzotyczne wakacje lub chodzić na masowe koncerty, rekompensuje sobie to innymi przyjemnościami. Zmienia wystrój mieszkania czy kupuje sprzęt elektroniczny z wyższej półki. Ludzie szukają namiastki normalności w tych trudnych realiach – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej
Dlaczego ograniczamy wydatki?
Są dwa główne powody tego, że zaczęliśmy każdy grosz oglądać z dwóch stron, zanim go wydamy. Pierwszy to taki, że obawiamy się postępującego wzrostu cen, a drugi – chcemy jednak odłożyć cokolwiek na „czarną godzinę”. Innymi powodami była (jak się niestety okazało – słuszna) obawa przed kolejną falą wirusa i kolejnymi „dobrymi pomysłami” rządu, oraz w konsekwencji – obawa o zmniejszenie zarobków lub utratę pracy. Ale spadek wydatków wynikł też z powodów ograniczeń – nie było gdzie wydać pieniędzy na przyjemności, albo trzeba było skorzystać z lekarza prywatnie. Jeszcze otwarte były kina, teatry, restauracje i dyskoteki, ale już wiele takich wyjść po prostu odpuszczaliśmy, żeby się nie zarazić. Wydłużyły się za to kolejki do lekarza… Z jednej strony „oszczędziliśmy” , ale z drugiej – musieliśmy wydawać.
-Badanie przeprowadziliśmy tuż przed drugą falą pandemii, a więc kiedy jeszcze restauracje, hotele i pensjonaty, a także kina i teatry działały. I mimo że część społeczeństwa dość lekko traktowała zagrożenie koronawirusem, a więc nie obawiała się obecności w miejscach, gdzie gromadzi się dużo ludzi, to i tak nastąpiła znaczna redukcja wydatków na te cele - mówi prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej Adam Łącki.
Za gotówkę albo wcale
Ponad 60% badanych właściwie nie zmieniło swoich preferencji zakupowych w porównaniu z okresem przed pandemią. Jednak u pozostałych widać, że wdrożyli oni plan „oszczędnościowy”. Częściej po prostu rezygnujemy ze zbędnych wydatków (42,3% badanych), ale też o wiele rzadziej kupujemy na raty (26,4% badanych). Wstrzymujemy się z wydatkami na rzeczy i usługi, choć są nam potrzebne, korzystamy z promocji, porównujemy oferty. Wdrożyliśmy też większą kontrolę rachunków, żeby móc dostrzec możliwość oszczędności na przyszłość. Jeśli już musimy wydać większe pieniądze – robimy to na „inwestycje długoterminowe”, np. remont mieszkania czy domu, kupno samochodu. Dużo wydajemy też – jak wspomnieliśmy wcześniej – na opiekę zdrowotną. W zeszłe wakacje na wyjazdy, nawet te weekendowe, również przeznaczyliśmy sporo – może jako „odbicie się” po uwięzieniu od zimy do lata 2020.
Bez oszczędności, z kredytem na kredyt
Niecałe 17% Polaków deklarowało oszczędności od 1000 do 4999 zł. Poniżej tysiąca złotych i bez oszczędności w listopadzie żyło 35% ludności naszego kraju. Około `8% z oszczędności przeżyłoby maksymalnie do dwóch tygodni, a mniej więcej tyle samo zadeklarowało, że byłoby w stanie ze swoich oszczędności przeżyć do miesiąca. Jak informuje KRD, zła sytuacja wśród kredytobiorców staje się jeszcze gorsza. Wiele osób zostało zmuszonych do zaciągania kredytów pod spłatę tych już zaciągniętych wcześniej.
-Sięganie po kredyt, aby spłacić zaległości, może prowadzić do powstania spirali zadłużenia. Zwłaszcza, jeśli ktoś nadal będzie zaciągał zobowiązania, na spłatę których go nie stać. Z naszej praktyki wynika, że podczas pandemii firmy mocniej niż dotąd dbają o swoje finanse i skrupulatnie przekazują zaległości konsumentów do windykacji. To sygnał dla klientów, aby na bieżąco kontrolowali swoje portfele i nie dopuszczali do powstawania zaległości. Najwięcej zleceń, jakie obecnie obsługujemy, dotyczy zobowiązań za telefon. Klienci w rozmowach z naszymi negocjatorami często tłumaczą, że to niewielkie kwoty i nie ma o co kruszyć kopii. Ale z punktu widzenia operatora komórkowego działa tu efekt skali. Każda niezapłacona faktura na kilkadziesiąt złotych pomnożona przez tysiące klientów daje dużą kwotę – mówi Janusz Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Inkaso
Od listopada do dnia dzisiejszego minęło trochę czasu, ale ani nastroje, ani finanse się nie poprawiły. Wręcz przeciwnie – wiele osób i firm jest już na skraju upadłości, podnosi się tez wśród polskich pracodawców głos veto – „nie zgadzam się!”. Nie zgadzają się oni na nałożone ograniczenia, które „omijają zagraniczne sieci handlowe, zagranicznych pracodawców” i według nich są celowym zabiegiem, by doprowadzić do ruiny rodzimy mały i średni biznes i zwykłych ludzi.
Czekamy na komentarze! Jesteśmy ciekawi, jak wygląda wasze życie podczas pandemii, na czym musieliście oszczędzić i jak widzicie swoją najbliższą przyszłość?
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj